Wpis z pamiętnika anonimowej czytelniczki
Nie palę. Znowu podniosłam głowę do góry, a świat wydaje mi się wcale nie taki zły, chociaż codzienne kłopoty nie odeszły. Cudowny prezent zafundował mi mój mąż - palenie w domu ograniczył do minimum. Ba, kiedy bardzo chce mu się zapalić, a ja kręcę się po mieszkaniu, wychodzi na korytarz. Może to pierwszy krok, żeby i on przestał palić? Szkoda, że nie ma cudownego lekarstwa, które się połyka, i człowiekowi nie chce się palić. Mam ogromną satysfakcję, że rozstałam się z papierosami wtedy, gdy ciągle były dla mnie przyjemnością. Na szczęście zwyciężył rozsądek, który mówił, że to wątpliwej jakości przyjemność. Poza tym nie palić znaczy dla mnie należeć do elity ludzi na prawdę wolnych. Już żaden dymek nie zakłóca mi prawdziwej przyjemności komunikowania się ze światem.
Papierosy nakładają wiele ograniczeń na swoich wyznawców. Dopóki sobie tego nie uświadomisz, dopóty ciągnie się za Tobą odór nikotyny. Potem zaczynasz walczyć. Przegrywasz. Bardzo wstydziłam się swoich porażek, ale jeszcze bardziej irytowało mnie to, że tylu osobom udało się rzucić papierosy. Tylko ja ciągle wlokę się w ogonie. Tym razem jednak się zaparłam. Do rozstania z nałogiem podeszłam "naukowo", traktując wszystkie wcześniejsze próby jako zbieranie doświadczeń. Mam oczywiście ochotę na papierosa, ale pojawia się ona i znika. Jeśli tylko przyłapię się na jakiejś obsesyjnej myśli albo dziwnym zachowaniu, natychmiast biegnę do Pawła na poprawkę. Codziennie, z uporem godnym lepszej sprawy, przepływam kilometr. Jeśli z jakichś względów muszę zrezygnować z wizyty na basenie, to przez następne dni nadrabiam zaległości. Przez pierwsze dwa miesiące niepalenia zasypiałam ze słuchawkami na uszach, słuchając kasety "Nie, Palę". Bardzo mi to pomagało. Teraz na dobranoc słucham innych relaksacyjnych kaset. Myślę, że stosowanie technik medytacyjnych i relaksacyjnych może bardzo pomagać. Poza tym ćwiczenia fizyczne pomagają przeżyć początkowy okres napięcia. Tak naprawdę jest to czas, w którym jesteśmy sami ze sobą. Mówimy wtedy światu: "Przepraszam, ale teraz na mnie nie liczcie, muszę zająć się sobą". To taki zdrowy egoizm, który w krótkim czasie przynosi lepsze samopoczucie fizyczne i psychiczne. Jest więc później czym dzielić się ze światem.
Rzucając palenie, postanowiłam być niezwykle konsekwentna w kreowaniu nowych nawyków. Głośno i stanowczo proszę o niepalenie w moim towarzystwie. Dym naprawdę mi przeszkadza. Przepaliłam kilkanaście lat ze swojego życia i nie mam zamiaru dalej siebie podtruwać, bawiąc się w pseudotolerancję. Jestem wolna i szczęśliwa. Nie ma już teraz rzeczy dla mnie niemożliwych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz